Ludowa Szopka Polska
On revient toujours a ses premies amours, pomyślałam kiedyś przyglądając się wyrozumiale strojnej lalce, usadowionej na tapczanie dość już „źrzarłej” żony modnej. Może to nie tylko moda. Lalka jest przecie pierwszą miłością. Co do mnie, powracam raz po raz z lubością do teatrzyków lalkowych.
Ale mówmy poważnie i konkretnie. Przypuszczam, że siłą przyciągająca mnie do lubelskiego Teatru Lalki i Aktora tkwi przede wszystkim w czystości panującej tam atmosfery – nieskażonej egotyzmem i pychą od strony sceny, snobizmem i krytykanctwem od strony widowni. Krótko mówiąc oto atmosfera prawdziwie artystyczna, nieodzowna do realizacji odważnych, niebanalnych pomysłów repertuarowych, takich np. jak inscenizacja Don Kichota czy wystawienie baletu Prokofiewa Kopciuszek.
Parę tygodni temu Teatr Lalki i Aktora im. Ch. Andersena dokonał nie mniej ciekawego eksperymentu wystawiając Ludową szopkę polską w opracowaniu Henryka Jurkowskiego.
Myśl zaczerpnięcia natchnienia teatralnego w piśmiennictwie staropolskim, której odkrywczą realizacje w Historyi o chwalebnym Zmartwychwstaniu zawdzięczamy Dejmkowi, na lubelskim gruncie inspirowała Andrzeja Roshina, kiedy opracowywał dla „Gongu II” w ubiegłym roku Dialog na Święto Narodzenia. Widowisko pokazane obecnie przez dyr. Stanisława Ochmańskiego jest jednak niewątpliwie novum, gdyż nawiązuje do plebejskich tradycji staropolskich na scenie lalkarskiej.
Komentując swoją naczelną intencje w programie do widowiska autor opracowania tekstowego, Henryk Jurkowski zaznacza, że dążył do rekonstrukcji szopki intermedialnej „mniej odświętnej w stosunku do szopki krakowskiej czy warszawskiej, ale za to bardziej teatralnej”, przedstawiającej „ów pomniejszony świat najprostszych konfliktów i jednakowej dla wszystkich sprawiedliwości”.
Wydaje się, iż niemałą zasługą Henryka Jurkowskiego jest przełamanie jednostronności tej czy innej szopki regionalnej, dzięki spojeniu elementów pochodzących z szopek różnych regionów. m. in. i z szopki lubelskiej (scena ucieczki do Egiptu, podobno, unikalna). Stąd nawiasem mówiąc heterogeniczność językowa tekstu, na którą zwraca uwagę sam autor, a która bynajmniej nie wadzi, raczej – można się z tym zgodzić, choć brzmi to paradoksalnie – nadaje rzeczy styl przez autentyczną niezgodność styluw poczynaniach ludowych lalkarzy.
Realizują widowisko w planach lalkowym i żywym, Stanisław Ochmański zachował konsekwentnie proporcje wymiarową szopki ustawionej na scenie do szopki przyniesionej przez kolędników. Trzeba powiedzieć od razu, że w wyniku tej konsekwencji uwaga nieletnich nieco słabnie z chwilą, gdy akcja zaczyna rozgrywać się na scenie, bo lalki musiały być eo ipso, portatywne drobne. Ale jaka koncepcja była by lepsza? Przypuśćmy np., że kolędnicy poszliby ustawiać swoją mała szopkę ze spuszczoną kurtyną, a po chwilowym zaciemnieniu, oczom widza ukazałaby się szopka w normalny wymiarze, spektaklu kukiełkowego. Zastanawiam się właśnie, czy tak awangardowy „awangardowy” efekt nie wprawiłby dzieciarni w zakłopotanie. I nadto, czy akcja obrzędowa na scenie nie została by przez taki manewr nadmiernie uwypuklona, wbrew tradycji plebejskiej szopki z jej naiwnym humorem…
A więc – dobrze jest jak jest. Zwłaszcza, że Ochmański położył silny nacisk na akcję intermedialną w żywym planie, pozyskując dla tego celu współpracę gościnną świetnego wodewilisty Mariana Josicza (w roli Kolędnika I vel konferansjera). Marian Josicz doskonale „kontaktuje” z zasłużonym zespołem artystów Państwowego Teatru Lalki i Aktora. Zbigniew Wilczek, Kazimierz Tałaj, Małgorzata Ejsmond, Fred Kosmala, Janusz Ficowski, Alina Sternik – spisali się znakomicie wszyscy, animując po klika lalek i grając zarazem w żywym planie, a już szczególny zachwyt widowni budził, obok pełnego werwy Josicza, Kazimierz Lutomski, arcyzabawny cygan z niedźwiedziem (Regina Załuska), zwłaszcza w dydaktycznym nawoływaniu: „A nu, mysiu borowy, pokaż jak dzieci do szkoły chadzają, a nu mysiu borowy, pokaż jak dzieci ze szkoły wracają.”
Scenografem widowiska jest Wacław Kondek, który uwzględnił udatnie w swym projekcie kanony estetyki ludowej. Wśród szczegółów autentycznych przyciąga uwagę ministernie odrobiona gwiazda kolędników. Kapela pod kierownictwem Leszka Radzkiego wykonuje z temperamentem muzykę Bogumiła Pasternaka.
W kolejnosci odwrotnej do daty premiery obejrzalam sliczna bajke Piotra Jerszowa Konik garbusek przeklad i adaptacja Igora Sikiryckiego. Rezyser, Stanislaw Ochmanski i scenograf, Adam Kilian, odtworzyli w pelni zarówno poetycka barwe utworu, jak jego zywiol humorystyczny. Doskonalym pomyslem jest umieszczona na scenie, niby to lubiana, ksiega z obrazkami, których odwracanie zastepuje zmiane dekoracji. Malunki i rysunki tchna zgrabie spolonizowanym folklorem rosyjskim, podobnie do muzyki Adama Natanka, który ma folklorystyczna swade krakowsko-rosyjska w passusach groteskowych, a w lirycznych – bajkowa nastrojowosc Rimskiego-Korsakowa.
Lalki są wręcz fenomenalnie dowcipne. Nie sposób np. zapomnieć okrągłej gęby pozytywnego bohatera, śmiałka Wani – niegdysiejszego chłopskiego ideału urody! Albo ten car, którego oblicze ginie pod kopulastą czapą! Czy też służbista, Herold, Strażnik I i II z buzdyganem i toporem, nadęty Starosta – czarny charakter… Co do Klaczy, dwóch wielkich koni i Konika garbuska, to po prostu brak słów na ich pochwałę: ich złote uszy, złote kopytka, zwinność właściwa prawdziwym rumakom wywołały entuzjazm na widowni. Wydaje mi się tylko, że pręt służący Konika garbuska byłby mniej dostrzegalny, gdyby go pomalowano pod kolor horyzontu.
Emocjonowały nas dobre klasyczne doświadczenia, jakie miał przejść bohater – Wania, zanim poślubi Cud dziewczynę. Przeszliśmy z nim razem dwie próby atoli przecie się nie odbyła za sprawą elektrowni, która w ramach akcji oszczędnościowej wyłączyła światło. Ale i tak brawo, brawo, brawo dla Teatru Lalki i Aktora im. Jana Chrystiana Andersen.
Maria Bechczyc - Rudnicka
Ludowa szopka polska w oprac. Henryka Jurkowskiego. Reż. Stanisław Ochmański, scen. Wacław Kondek, muz. Bogumił Pasterniak. Teatr Lalek i Aktora im. H. Ch. Andersena w Lublinie, prem. 1 II 1969. Pierwodruk: B. Bechczyc – Rudnicka, Świat w miniaturze, „Kamena” 1969, nr. 8.