Tryptyk Staropolski
W tym samym dniu, w którym Teatr im. Juliusza Osterwy prezentowal premiere Kartoteki, odbyl sie pokaz najnowszego osiagniecia Teatru Lalki i Aktora pt. Tryptyk Staropolski. Scenariusz w oparciu o XVII i XVIII –wieczne teksty polskie i angielskie napisal Henryk Jurkowski, rezyserowal Stanislaw Ochmanski, a dekoracje i lalki projektowal Zenobiusz Strzelecki. Jesli dodamy do tego serwisu nazwisk informacje ze opracowanie muzyczne nalezy do Stefana Sutkowskiego, nad slowem aktorskim biedzila sie osobiscie Krystyna Mazur, zas konsultantem wokalnym byla Romana Krebsówna, to zdamy sobie mniej wiecej sprawe z tego ile pracy wlozyl teatr, aby przedstawieniu dac odpowiedni „sznyt”. A przeciez nie wymienilismy tu zespolu muzycznego w skladzie: Magdalena Bogowska – flet prosty, Maria Dziadosz – wiolonczela, Stanislaw Nizio – skrzypce i Adam Koltys – gitara.
Od muzyki bardzo dużo tu zależy, bo prawie ciągle jest obecna, czy to w formie akompaniamentu, czy też prowadzenie do sceny rozegranej przez lalki, to znów – samodzielnej wstawki. Jest to muzyka dobrze utrzymana w stylu całego przedstawienia, a wiec należąca do integralnych jego elementów, przy tym – jednym z ważniejszych i najbardziej udanych.
Mocnym filarem spektaklu jest także scenografia, zdumiewająca trafnością wyboru formy plastycznej – innej dla każdej z trzech prezentowanych w Tryptyku przypowieści, a równocześnie jakby złączonej jakimś niewidocznym motywem. Może jest nim po prostu talent artysty i niezwykła wrażliwość na poezje prymitywu? Lalki, które zaprojektował Strzelecki, są trochę baśniowe, trochę ze świętego obrazka, trochę z ludowej, zgrzewnej szopki.
Pierwsza przypowieść, Judyta i Holofernes, jest pod względem plastycznym utrzymana właśnie w tej baśniowej – odpustowej stylistyce. Lalki – marionety są duże, poruszane za pomocą grubych drutów. Aktorzy nie są schowani za parawanem. Wszystkie manipulacje możemy obserwować z widowni.
Zanim przedstawienie się zacznie, a także na przerwę oraz na zakończenie – zjawia się Prologu (onże – Epilogu) w osobie Konrada Szachnowskiego, który najpierw głośnym klaskaniem kołatki, a potem słowem gładkim objawia, co nas czeka. Potem zaczynają się kolejne inscenizacje starych biblijnych przypowieści w ludowej wersji, oraz popularnej ballady, przewijającej się wśród kultur wielu narodów: o dziewczynie, co nie chciała być królową ani katową.
W tryptyku opowieść ta nosi tytuł Ścięcie panny Doroty i ta właśnie historia jest końcowym członem Tryptyku. Środkowym zaś (bo pierwszy już wymieniliśmy) jest przypowieść o synu marnotrawnym. Jest to autentyczny (w dużym stopniu) repertuar wędrownych teatrzyków lalkowych, do stylu starych widowisk nawiązuje zarówno scenografia, jak reżyseria i aktorstwo tego spektaklu. Najciekawsza od strony wizualnej jest przypowieść pierwsza, gdzie aktorzy (też nie mający wprawy we władaniu marionetką) świetnie wygrywają efekt nieporadności artystycznej, takiej „ludowej szopki”. Grane to jest przez zespół z godnym uznania wyczuciem charakteru takiego teatrzyku – a więzy z lekkim akcentem humoru i ujmującym sentymentem. (Holofernes – Kazimierz Lutomski, Moa – Fred Kosmala. Ozjasz – Andrzej Jóźwicki, Samis - Liliana Ochmańska, Judyta – Wanda Wilhelm, Arlekin – Konrad Szachnowski.)
W Przypowieści o synu marnotrawnym aktorzy grają już nie marionetką lecz kukłą, z którą spotykają się nie po raz pierwszy i która w ich rękach „wszystko potrafi”. Toteż lalki grają tu z zawodową wprawą, są zdumiewająco precyzyjne w ruchu i w wyrafinowanym nieraz geście. Taka perfekcja, chodź jest źródłem satysfakcji widowni, może jednak trochę dziwić jeśli uświadomimy sobie, że „rzecz dzieje się” w prymitywnym teatrzyk z przed paru setek lat. No, ale wykluczyć się przecież nie da, że wędrowni aktorzy, chodź prości i nieuczeni, byli wybitnymi fachmanami w lalkarskim zawodzie. Sytuacje zresztą ratują (jeśli tak można się tu wyrazić) cudowne lalki Strzeleckiego: jakieś zgrzebne, różnokształtne, a tak ekspresywne „węzełki”, że chciało by się powiedzieć – autentyczne ludowe starocie, gdyby się było pewnym, jak z tą autentycznością jest na prawdę. W każdym razie to co widzimy zgadza się z tym co na ten temat sobie wyobrażamy.
Przypowieść obfituje w sytuacje zabawne, ale też i wzruszające. Wykonawcy: Kazimierz Lutomski (Syn Marnotrawny), Fred Kosmala (Ojciec), Kazimierz Tałaj (Brat), Konrad Szachnowski (Pachołek), Kazimierz Tałaj (Karczmarz), Andrzej Jóźwicki (Chłopek), Fred Kosmala (Zwątpienie), Liliana Ochmańska (Nadzieja).
Przypowieść trzecia, Ścięcie panny Doroty, jest moralitetem bardziej już świeckiego niż wyżej omówione pochodzenia. Analogię z polską pieśnią ludową Pod zielonym jaworem podkreśla reżyser przez wprowadzenie kilku strofek tej ballady, śpiewanych przed rozpoczęciem historii o ścięciu panny Doroty. Ale treść jest prawie identyczna.
Ciekawa jest tu także zabudowa placu scenicznego, nawiązująca do średniowiecznej sceny symultanicznej, z wyznaczeniem miejsc na ziemi, nieba, piekła. Akcja ziemska rozgrywa się na parterze, na górze – z lewej strony tkwi Anioł, po prawej Diabeł. (Diabeł ma często powody do radości, czemu daje wyraz uciesznym klaskaniem).
Sciecie grane jest przez zespól (i spiewane), podobnie jak i dwie pozostale czesci Tryptyku, bez zarzutu. Jest to stylowy, naiwny moralitet, dobrze utrzymany w ramach wyznaczonych przez rezysera.
Obsada: Małgorzata Ejsmond-Lutomska(Dorota), Fred Kosmala (Patrycjusz Król), Andrzej Jóżwicki (Rycerz), Kazimierze Lutomski (Mistrz Kat), Konrad Szachnowski (Teofil), Regina Załuska (Anioł), Kazimierz Tałaj (Diabeł).
Przedstawienie w Teatrze Lalki i Aktora jest tym razem przeznaczone nie dla dzieci. I nawet – nie dla wszystkich dorosłych. Ale ci których interesuje folklor, poezja, sztuka staropolska, tradycje sztuki ludowej, znajdą w Tryptyku mnóstwo satysfakcji artystycznej i przyjemności.
Wiera Korneluk
Tryptyk staropolski - zebrał i oprac. Henryk Jurkowski, Reż. Stanisław Ochmański, scen. Zenobiusz Strzelecki, oprac. Muz. Stefan Sutkowski. Teatr Lalki i Aktora H. Ch. Andersena w Lublinie, prem. 27 II 1972. Pierwodruk: W. Korneluk, Urok prymitywu, „Sztandar Ludu” 21 III 1972, nr 68.